Narodziny borowca w niewoli

Mieszkanki Konina, które zaopiekowały się kalekim nietoperzem, sądziły że to samiec. Miał na imię Topuś i mieszkał w "dziupli" z pudełka po jogurcie i skarpetki. Któregoś ranka obok Topusia pojawiło się łyse, popiskujące maleństwo... W tej sytuacji można było tylko przemianować Topusia na Topusiową i zadumać się nad przyszłością jej potomka...
 
 
 Topusia karmiąca Tosię.
Fot. Krystyna Laskowska-Dzięciołowska
W takich okolicznościach trafiły do PTOP "Salamandra" dwa nowe nietoperze z gatunku borowiec wielki Nyctalus noctula. Niezwykłe jest to, że niepełnosprawna samica (przewracające się drzewo uszkodziło jej skrzydło) nie tylko bez problemu donosiła ciążę i urodziła młode, ale także zaopiekowała się swoim maluchem z nie mniejszym zaangażowaniem, niż czynią to jej zdrowe koleżanki na wolności (nasze nietoperze niechętnie rozmnażają się w niewoli i często odrzucają młode).

Tosia, córka Topusi, najbardziej na świecie lubi ssać. Domaga się tego często i bezwzględnie i nie puszcza nawet wtedy, gdy mama przybiera najdziwniejsze pozycje lub bez ostrzeżenia zaczyna biegać i wspinać się. Najwyraźniej w świecie nietoperzy ani takie zachowanie, ani zwisanie głową w dół, ani fakt, że dziecko pije mleko będąc już prawie takiego wzrostu jak mama, nie są wcale niestosowne... Prawdę mówiąc, apetyt odziedziczyła Tosia po mamie. Ona też jest bardzo żarłoczna i z pasją ugania się za owadami, a nasycić ją naprawdę niełatwo! Inne ulubione czynności Tosi to spanie z nosem wtulonym w miękką sierść mamy, wdrapywanie się najwyżej jak się da i prostowanie skrzydełek.

Mamy nadzieje, że za jakiś czas Tosia naprawdę poleci na swoich skrzydełkach na wolność...

Krystyna Laskowska-Dzięciołowska