Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 

Zagrożone nosorożce w RPA – kulisy kłusownictwa

W Republice Południowej Afryki żyje 85% z 22 tysięcy nosorożców, które zasiedlają kontynent afrykański. Jednak w ostatnich latach w zatrważającym tempie rośnie liczba zwierząt padających ofiarą kłusowników. W roku 2012 zabito nielegalnie 668 osobników. W tym roku, do chwili oddania tego artykułu do druku, zginęło już 827 nosorożców białych i czarnych, co pozwala przypuszczać, że do końca roku śmierć poniesie od 900 do 1000 osobników! Prognozy na przyszły rok nie są lepsze...

Nosorożce padają łupem kłusowników także w innych krajach Afryki, również tutaj – w Parku Narodowym Jeziora Nakuru w Kenii

Nosorożce padają łupem kłusowników także w innych krajach Afryki, również tutaj – w Parku Narodowym Jeziora Nakuru w Kenii

Wzrost skali mordowania tych zwierząt jest bardzo niepokojący. Dla porównania, w roku 2001 w RPA z ręki kłusowników zginęło tylko sześć nosorożców. Do większości tych przestępstw dochodzi obecnie w słynnym Parku Narodowym Krugera. Tylko w tym roku, do dziś (początek listopada), zostało tam zabitych 500 nosorożców. Równocześnie aresztowano w tym parku 67 kłusowników (a 272 w całym kraju).

Metody stosowane przez współczesnych kłusowników odbiegają od tradycyjnych. Obecnie mają oni wystarczające możliwości finansowe, aby dla osiągnięcia swego celu wykorzystywać najnowocześniejsze technologie (broń, środki łączności i transportu) oraz korumpować ludzi na wysokich stanowiskach.

Dlaczego?

Tradycyjna medycyna wschodnia napędza popyt w krajach azjatyckich (Chiny, Malezja, Tajlandia, Tajwan, Indie, Korea Południowa itp.), w których od stuleci używa się mielonego rogu nosorożca jako remedium na liczne problemy zdrowotne – od gorączki, ukąszenia węża, bólu głowy, zatrucia pokarmowego, wymiotów, halucynacji, reumatyzmu itp., aż po... opętanie przez diabła. Ostatnio róg nosorożca zaczął być używany również jako lek na raka – nieuzasadniona wiara w takie jego terapeutyczne działanie zrodziła się w Wietnamie. Dzisiaj bardzo bogaci ludzie z tej części świata są w stanie płacić do 65 tysięcy dolarów za jeden kilogram tego cennego proszku. Jego cena znacznie przewyższa wartość jednakowej masy złota czy platyny, czyniąc nielegalny handel rogiem bardziej opłacalnym niż handel diamentami czy kokainą.

Rozpaczliwe czasy wymagają desperackich kroków

W Republice Południowej Afryki strażnicy parku pozbawiają nosorożce rogów, by zapobiec kłusownictwu. Namibia pierwsza zastosowała tę metodę w 1989 roku, jest to jednak zabieg dość ryzykowny dla zdrowia zwierząt i kosztowy, a jak się okazuje – niewystarczający, by je ocalić (rogu nie można usunąć w całości, a kłusownicy zabijają też zwierzęta z zemsty).

W 2012 roku zarządzający parkami narodowymi i prywatnymi rezerwatami sięgnęli po nową metodę – zaczęto wstrzykiwać do rogów nosorożców słabą truciznę. Środek ten nie jest śmiertelny dla ludzi zażywających medykamenty zawierające sproszkowane rogi, ale powoduje dolegliwości. Ponadto – ze względu na zawartość specjalnego barwnika – może być wykrywany przez skanery na lotniskach zarówno w całych rogach, jak i w ich kawałkach czy w postaci proszku.

Park Narodowy Krugera i południowoafrykańskie rezerwaty prywatne wykorzystują obecnie drony (małe zdalnie sterowane samoloty bezzałogowe z kamerą) i stacjonarne kamery wideo, które nieustannie monitorują chronione obszary. Grupy uzbrojonych strażników każdego dnia patrolują teren na piechotę, z samolotów i samochodów ciężarowych, poszukując kłusowników. Jednak pomimo tych wszystkich wysiłków średnio każdego dnia nadal giną co najmniej dwa kolejne nosorożce!

Pseudopolowania

Wietnam stał się głównym krajem, do którego sprowadza się rogi nosorożców z RPA. Poza kłusownictwem, część z nich pochodzi z kradzieży (np. z muzeów czy prywatnych kolekcji) lub jest pozyskiwana w ramach legalnych polowań jako trofea myśliwskie. Zgodnie z zasadami Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) trofeów nie wolno wykorzystywać do celów komercyjnych. W ostatnich latach pięć różnych konsorcjów wietnamskich zostało zidentyfikowanych przez władze RPA jako wiodące w procederze wysyłania do Afryki „myśliwych”, którzy często nie mieli bladego pojęcia, jak używać strzelby. W celu zdobycia trofeum z rogów nosorożców na miejscu wynajmowali do pomocy lokalnych myśliwych. W znakomitej książce „Kość słoniowa, róg i krew”1 dr Ronald Orenstein opisuje tańszą metodę, którą zastosowali Tajlandczycy mieszkający w RPA. Niektórzy z nich, w tym tajskie prostytutki z Johannesburga, udawali turystów podróżujących w celach łowieckich. Władzom pokazywali tylko paszporty i uiszczali niewielką opłatę za pozwolenie na polowanie, które wykonywali ich wspólnicy, w tym kilku południowoafrykańskich myśliwych. „Trofea”, których nie widzieli nawet na oczy, wysyłali do Kambodży, do liderów mafii.

Po wykryciu tego procederu władze RPA wprowadziły nowe przepisy, w wyniku których zainteresowani pozyskaniem trofeum muszą wykazać, że w kraju pochodzenia są czynnymi myśliwymi. W ten sposób utrudniono polowania osób z Azji Południowo-Wschodniej. Niestety, zachęciło to do działalności wietnamskich imigrantów mieszkających w Czechach i Polsce. Wiele wskazuje na to, że finansowali oni myśliwym z tych krajów egzotyczne polowania w Afryce. W zamian, po ich powrocie, trofea były im natychmiast „kradzione” i przemycane do Azji2. Obecnie, gdy dzięki aktywności odpowiednich służb proceder ten stał się w tych krajach bardziej ryzykowny, wzrasta liczba wyjazdów myśliwskich z Rosji i Stanów Zjednoczonych.

Nietrafione pomysły

Tego lata władze Republiki Południowej Afryki ogłosiły, że popierają postulat legalizacji handlu rogami nosorożców, w celu zakończenia kłusownictwa w tym kraju. Zmiana taka musiałaby zostać zaakceptowana przez Konferencję Stron CITES, która w 2016 roku ma się odbyć właśnie w RPA.

W Afryce Południowej pastwą kłusowników padają przede wszystkim nosorożce białe (Ceratotherium simum)

W Afryce Południowej pastwą kłusowników padają przede wszystkim nosorożce białe (Ceratotherium simum)

Wielu ekspertów i organizacji zajmujących się ochroną przyrody, w tym ochroną nosorożców, zwraca jednak uwagę, że zalegalizowanie handlu kością słoniową okazało się nieskuteczne. Nie ma więc powodów, by zadziałało w przypadku rogów nosorożców. W rzeczywistości, decyzja CITES o jednorazowym dopuszczeniu do obrotu zapasami kości słoniowej zgromadzonymi przez niektóre państwa okazała się fatalna dla słoni afrykańskich, ułatwiając także nielegalny handel ich kłami i nasilając kłusownictwo.

Tło kłusownictwa jest bardzo złożone i składa się na nie z jednej strony bieda i bezrobocie w Afryce, korupcja lub obojętność władz – powszechne w wielu państwach, ogromny popyt napędzany modą lub irracjonalną wiarą w cudowne właściwości produktów z niektórych zwierząt, a także szybko wzrastająca w krajach azjatyckich liczba bogaczy, którzy dla zaspokojenia swoich zachcianek są w stanie zapłacić astronomiczne kwoty. Nie wystarczy więc skupić się na próbach chwytania kłusowników, gdyż w Afryce zawsze znajdą się osoby gotowe podjąć ryzyko dla szybkiego zarobku. Aby środki zaradcze były skuteczne, muszą być skierowane na ograniczanie różnorodnych przyczyn tego zjawiska, w tym w krajach generujących popyt. Póki takie działania nie zostaną podjęte, afrykańskie nosorożce, słonie i inne zagrożone zwierzęta będą ginąć.



Ericka Ceballos
Fundacja dla Ochrony i Dobrostanu Zwierząt
www.ACWFeu.org
Campaigns Against the Cruelty to Animals
www.catcahelpanimals.org

Tłumaczenie:
Joanna Strzelczyk i Krzysztof Wawrowski

  1. Orenstein Ronald 2013. Ivory, Horn and Blood: Behind the Elephant and Rhinoceros Poaching Crisis. Firefly Books.
  2. Jest to przypuszczenie na podstawie poszlak (drastyczny wzrost liczby myśliwych z tych krajów oraz zgłaszane kradzieże trofeów po powrocie) – w Polsce do tej pory nikogo nie przyłapano i nie skazano za taki proceder. Dużą partię rogów przechwycono w 2013 roku w Czechach podczas próby nielegalnego wywozu.


Niedopałki w ptasich gniazdach – trucizna czy lekarstwo?

Do budowy gniazd ptaki używają zazwyczaj naturalnych materiałów budowlanych w postaci gałązek, liści, piór czy mchu. Zdarza się jednak, że w swoje konstrukcje wplatają różne znalezione śmieci, które mogą stanowić ogromne zagrożenie dla piskląt. Szczególnie niebezpieczne są różnego rodzaju plastikowe sznurki, żyłki i druty mogące kaleczyć, a nawet uśmiercać wplątujące się w nie ptaki.

W gniazdach wróbli domowych dość powszechnie znajdowane są niedopałki papierosów, które prawdopodobnie mają chronić pisklęta przed pasożytami

W gniazdach wróbli domowych dość powszechnie znajdowane są niedopałki papierosów, które prawdopodobnie mają chronić pisklęta przed pasożytami
Fot. Łukasz Łukasik

Ostatnio okazało się jednak, że być może nie wszystkie śmieci znoszone do gniazd są takie groźne. Ba! Niektóre mogą mieć nawet działanie korzystne! Naukowcy z Meksyku skupili swoją uwagę na niedopałkach papierosów, które są dość powszechnie znajdowane w ptasich budowlach. Wzięli pod lupę gniazda dwóch pospolitych amerykańskich gatunków – wróbla domowego (Passer domesticus) i dziwonii ogrodowej (Carpodacus mexicanus). Okazało się, że aż w 80–90% z nich znajdowały się niedopałki! Postawiono więc dość śmiałą hipotezę, że niedopałki w gnieździe odpędzają z niego pasożyty. Miałoby się tak dziać za sprawą nikotyny, która jest silnym repelentem dla bezkręgowców. Aby sprawdzić, czy tak jest istotnie, naukowcy przeprowadzili dwa eksperymenty. Pierwszy z nich polegał na sprawdzeniu, w których gniazdach jest mniej pasożytów: w tych z niedopałkami czy w tych, które są od nich wolne. Drugi miał bezpośrednio potwierdzić niechęć pasożytów do nikotyny znajdującej się w filtrach wypalonych papierosów. Aby to sprawdzić wkładano do gniazd filtry zużyte oraz czyste, z przyklejoną do nich taśmą klejącą oraz źródłem ciepła mającym wabić bezkręgowce. Po upływie dwudziestu minut pułapki wyjmowano i liczono przyklejone do taśmy pasożyty.

Po przeprowadzeniu pomiarów okazało się, że postawiona hipoteza była słuszna! Ptasie pasożyty zdecydowanie unikały niedopałków, chętniej siadając na czystych filtrach. Również pierwszy eksperyment dał pozytywne wyniki – okazało się, że im czystsze gniazdo, tym więcej w nim pasożytów.

Wyniki te pokazują, że ptaki, znosząc niedopałki do gniazd, mogą ograniczyć w nich liczbę pasożytów. Nie należy jednak pochopnie wyciągać wniosków i usprawiedliwiać tymi badaniami śmiecenia. Naukowcy podkreślają bowiem, że toksyczne związki zawarte w niedopałkach mogą szkodzić zdrowiu ptaków. Ale aby to potwierdzić, konieczne są dalsze badania. Ostatecznie może się okazać, że korzyści ze zwalczenia pasożytów są mniejsze niż utrata zdrowia na skutek styczności z toksynami.

Na podstawie badań: Suarez-Rodrıguez M, Lopez-Rull I, Macıas Garcia C (2012) Incorporation of Cigarette Butts into Nests Reduces est Ectoparasite Load in Urban Birds: New Ingredients for an Old Recipe? Biol Lett 9:20120931.

Krzysztof Dudek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Instytut Zoologii
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Bohater tragiczny Arktyki

Innuici nazywają go „nanook” – władca niedźwiedzi. W przeszłości wierzono, że jest to półczłowiek. Przedmioty wykonane z upolowanego nanooka traktować należało z należytym szacunkiem, wówczas jego duch pomagał myśliwemu w łowach – to on decydował o ich sukcesie. W dzisiejszych czasach takie podejście się zdezaktualizowało i już tylko nieliczni kultywują tradycję. W wielu przypadkach szacunek zastąpiony został chciwością, a niedźwiedzie polarne, bo o nich mowa, zabijane są często w celach czysto komercyjnych.

Niedźwiedzie polarne to ekstremalni wędrowcy

Niedźwiedzie polarne to ekstremalni wędrowcy. Jedna z badanych samic w ciągu 9 dni płynęła bez przerwy 687 km, a następnie po wyjściu na lód przeszła i przepłynęła jeszcze kolejnych 1800 km! Wysiłek ten kosztował ją jednak utratę 22% masy ciała oraz życie jej rocznego młodego
Fot. Norbert Pokorski

Tradycyjne pozyskiwanie niedźwiedzi polarnych (Ursus maritimus) przez myśliwych z Arktyki nigdy nie zagrażało ich przetrwaniu w naturze. Trzeba było nie lada odwagi, siły, sprytu i umiejętności, aby prymitywnymi narzędziami pokonać największego współcześnie żyjącego drapieżnika lądowego. Z tego względu niedźwiedzie polarne wcale nie były często zabijane. Z czasem jednak gatunkiem zainteresowali się „biali” myśliwi i amatorów atrakcyjnego trofeum zaczęło przybywać. Skala odstrzałów osiągnęła poziom masowy w latach 60. i 70. XX w. W tym okresie zabijano niedźwiedzie polarne niemal bez jakichkolwiek ograniczeń, w liczbach silnie odbijających się na kondycji poszczególnych populacji. W wielu przypadkach doprowadziło to do ich załamania. Sytuacja taka trwała do 1973 r., kiedy państwa zasięgu występowania gatunku, tj. Kanada, Grenlandia (Dania), Norwegia, Rosja i USA podpisały porozumienie w sprawie ochrony niedźwiedzia polarnego. Strony porozumienia zobowiązały się m.in. do ochrony i zarządzania poszczególnymi populacjami tego gatunku na bazie najlepszej dostępnej wiedzy naukowej. W praktyce prawie wszyscy sygnatariusze porozumienia wprowadzili zakaz polowań komercyjnych. Warto zwrócić uwagę, że polowań takich zabroniono już dużo wcześniej w Rosji (1956 r.) i Norwegii (1957 r.). Jedynie Kanada nie wprowadziła takiego zakazu. Polowania na niedźwiedzie polarne prowadzone są w tym kraju do dziś. Odstrzały wykonuje się na podstawie przyjmowanych limitów łowieckich. Są one ustalane niezależnie przez lokalne organy zarządzające zasobami przyrody. Niestety przy ich ustalaniu zalecenia naukowców są nagminnie lekceważone, co jest sprzeczne z porozumieniem z 1973 r. Sytuacja taka jest szczególnie niepokojąca, bo to właśnie w Kanadzie żyje najwięcej niedźwiedzi polarnych – około 15 tys. osobników (przy czym cała populacja światowa liczy ich 20–25 tys.). Wydaje się zatem, że kraj ten powinien szczególnie angażować się w działania na rzecz zachowania tego gatunku. W rzeczywistości można odnieść wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie.


Niedźwiedzie polarne większą część roku spędzają samotnie, łącząc się na krótko w pary w trakcie okresu godowego
Fot. Sergey Gorshkov

Samice w młodym i podeszłym wieku z reguły miewają jedno młode, natomiast niedźwiedzice w wieku średnim dwa, a w wyjątkowych sytuacjach nawet trzy małe niedźwiadki
Fot. Agnieszka Tatarek

Porozumienie z 1973 r. stanowiło punkt zwrotny ochrony niedźwiedzia polarnego. Sytuacja tego drapieżnika zaczęła się stabilizować, a niektóre populacje zwiększyły wręcz swoją liczebność. Niestety wkrótce okazało się, że nanook musi stawić czoła jeszcze jednemu, znacznie poważniejszemu zagrożeniu – globalnemu ociepleniu klimatu. Zjawisko to odpowiedzialne jest za kurczenie się pokrywy lodów morskich Arktyki – naturalnego siedliska gatunku. Obszar występowania niedźwiedzia polarnego ogranicza się do pierścienia wokół bieguna północnego – na południu kończy się wraz z zasięgiem pokrywy lodowej, na północy zaś granice wyznacza teren występowania foki obrączkowanej (Pusa hispida) i brodatej (Erignathus barbatus) – gatunków stanowiących główny pokarm białych niedźwiedzi. Tam, gdzie lód obecny jest przez cały rok, drapieżniki te polują w trybie ciągłym. W południowej części zasięgu, gdzie każdego roku pokrywa lodowa znika na kilka miesięcy, niedźwiedzie zmuszone są do schodzenia na stały ląd. Jest to trudny czas, w którym zwierzęta te mają bardzo utrudniony dostęp do pokarmu i żeby przetrwać, muszą rozważnie gospodarować zgromadzonymi zapasami tłuszczu. Jeśli okres ten się wydłuża, to niedźwiedzie, poszukując pożywienia, często popadają w konflikt z człowiekiem, co kończy się dla nich zazwyczaj tragicznie. Ocieplanie klimatu prowadzi do wydłużania się okresów bez lodu, a co za tym idzie – czasu głodu dla niedźwiedzi. Od 2009 r. naukowcy obserwują bezpośrednią korelację pomiędzy zmniejszającym się zasięgiem lodów morskich oraz pogarszającą się kondycją i przeżywalnością niedźwiedzi polarnych. Pod koniec sierpnia 2012 r. NSIDC (z ang. National Snow & Ice Data Center – Narodowe Centrum Analizy Danych dot. Śniegu i Lodu) ogłosiło, że pokrywa lodów morskich Arktyki osiągnęła najmniejszy zasięg w historii, pobijając dotychczasowy rekord ustanowiony w roku 2007. Okazuje się, że zasięg ten w rzeczywistości zmniejsza się w tempie znacząco przewyższającym najśmielsze oczekiwania i modele opracowywane przez naukowców. Specjaliści z USGS (z ang. United States Geological Survey – Geologiczny Instytut Pomiarowy Stanów Zjednoczonych) szacują, że do 2050 r. na skutek zanikania lodów Arktyki cała światowa populacja niedźwiedzia polarnego zmniejszy się aż o ponad 65%!


Innuici wykorzystują skóry z niedźwiedzi polarnych do wytwarzania ciepłej odzieży niezbędnej w surowych warunkach Arktyki
Fot. (2x) Norbert Pokorski

Pozostałe zagrożenia zidentyfikowane dla gatunku, tj. wspomniane wcześniej komercyjne polowania, międzynarodowy handel trofeami, choroby, zanieczyszczenie środowiska, turystyka czy też żegluga morska, stanowią problemy znacznie niższej rangi. Ich kumulacja wpływa jednak niekorzystnie na trudną sytuację gatunku spowodowaną zanikaniem siedliska naturalnego. Logiczne wydaje się zatem, że ograniczanie tych pobocznych czynników ma istotne (choć nie kluczowe) znaczenie dla ochrony niedźwiedzia polarnego. Z takiego założenia wyszli Amerykanie. Podczas XV Konferencji Stron Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) zaproponowali zaostrzenie reżimu ochronnego dla nanooka. Propozycja polegała na przeniesieniu gatunku z Załącznika II do I. Efektem takiego zabiegu byłoby m.in. zahamowanie międzynarodowego handlu skórami i innymi częściami pochodzącymi z upolowanych niedźwiedzi. Wniosek został jednak odrzucony, przy dużym zaangażowaniu Kanady, która podkreślała, że handel nie jest głównym zagrożeniem dla gatunku, a więc jego ograniczanie nie rozwiąże problemu niedźwiedzia polarnego. Podczas XVI Konferencji Stron CITES, która odbyła się na początku bieżącego roku, Amerykanie ponowili próbę. Tym razem ich wniosek silnie wspierany był również przez Rosjan i, podobnie jak poprzednio, krytykowany przez Kanadę wspieraną przez Grenlandię. Rosyjscy eksperci od niedźwiedzia polarnego przekonywali, że wprowadzane na rynek międzynarodowy skóry z legalnie upolowanych niedźwiedzi w Kanadzie napędza kłusownictwo w Rosji. W ostatnich pięciu latach ceny za pojedynczą skórę wzrosły średnio z 2.000 USD do ponad 5.000 USD, ceny maksymalne zaś z 6.100 USD (w 2007 r.) do 12.514 USD (w 2012 r.)! To niebagatelna kwota dla kłusowników z Kamczatki, którzy, wykorzystując kanadyjskie dokumenty, oferują sprzedaż nielegalnie pozyskanych okazów z Rosji. Kuriozalnie, informacja o niepewnej przyszłości niedźwiedzia polarnego przyczyniła się do zwiększenia popytu na jego skóry – szczególnie w Rosji i Chinach. W ciągu ostatniego pięciolecia liczba skór oferowanych na sprzedaż w kanadyjskich domach aukcyjnych wzrosła ponad trzykrotnie! Uczestnicy XVI Konferencji Stron CITES długo zastanawiali się nad amerykańskim wnioskiem. Do konsensusu w tej sprawie nie mogły dojść nawet kraje członkowskie Unii Europejskiej. Ostatecznie wniosek upadł po raz drugi pod silnym naporem jego przeciwników. Z oburzeniem dowodzili oni, że w celu ratowania niedźwiedzi polarnych, USA w pierwszej kolejności powinny ratyfikować Protokół z Kioto i skupić się na ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych. W pewnym sensie trudno odmówić słuszności temu argumentowi, jednak z drugiej strony ograniczanie dodatkowych zagrożeń może jedynie przyczynić się do polepszenia sytuacji gatunku. Wzajemne przepychanki na scenie międzynarodowej po raz kolejny nie przyniosły żadnej korzyści niedźwiedziowi polarnemu. Delegacja Kanady raz jeszcze podkreśliła, że wszystkie trzynaście populacji znajdujących się na terenie tego kraju jest prawidłowo zarządzanych i nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych ograniczeń w handlu okazami tego gatunku. Tymczasem według PBSG (z ang. Polar Bear Specialist Group – Grupa Specjalistów ds. Niedźwiedzia Polarnego) i IUCN (z ang. International Union for Conservation of Nature – Światowa Unia Ochrony Przyrody) liczebności większości kanadyjskich populacji spadają. Tylko trzy populacje uznawane są za stabilne, w przypadku dwóch zaś brak wystarczających danych, aby określić dynamikę ich liczebności. Tylko jedna populacja wykazuje tendencje wzrostowe, przy czym jest to populacja, która w przeszłości została zdziesiątkowana i obecnie stopniowo się odbudowuje. Jednocześnie, wbrew zaleceniom PBSG, kanadyjskie limity na odstrzał dla poszczególnych populacji wciąż są podnoszone – nie tylko w populacjach stabilnych, ale również w tych o nieznanej dynamice, a nawet tych wykazujących tendencje spadkowe!


Niedźwiedzie polarne schodzące na stały ląd w poszukiwaniu pożywienia zbliżają się do siedzib ludzkich, co w wielu przypadkach prowadzi do konfliktów
Fot. Sergey Gorshkov

Białe ubarwienie niedźwiedzi polarnych stanowiące doskonaly kamuflaż na śniegu, po zejściu zwierząt na stały ląd pełni zgoła odmienną funkcję, skutecznie utrudniając im zdobywanie pokarmu
Fot. Marcin Świtoniak

Redukcja emisji gazów cieplarnianych stanowi ogromne wyzwanie dla ludzkości. Działania podjęte dotychczas w tym kierunku raczej nie napawają optymizmem. Efektów (jeśli w ogóle) spodziewać się można w perspektywie długoterminowej. W najbliższej przyszłości naturalne siedliska niedźwiedzi polarnych będą się zatem kurczyły. To z kolei przekładać się będzie na kondycję fauny Arktyki, w tym również niedźwiedzi. W tej sytuacji komercyjne polowania na te drapieżniki przypominają kopanie leżącego. Mogłoby się wydawać, że każdy zdaje sobie sprawę, że to nie fair. Jak się jednak okazuje, nie dla wszystkich jest to takie oczywiste.

Borys Kala
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Seminarium dla niedźwiedzia

Przed XVI Konferencją Stron CITES PTOP „Salamandra” wraz z Ministerstwem Środowiska i Państwową Radą Ochrony Przyrody zorganizowało w Warszawie specjalne seminarium dla organów CITES państw Europy Środkowej i Wschodniej. Jednym z poruszanych zagadnień był amerykański wniosek dotyczący przeniesienia niedźwiedzia polarnego z Załącznika II do I. Referaty prezentowali między innymi specjaliści z PBSG, US Fish and Wildlife Service (Amerykańska Służba Ochrony Ryb i Przyrody), Center for Biological Diversity (Centrum Zróżnicowania Biologicznego) czy Humane Society International (Międzynarodowe Stowarzyszenie Humanitarne). W seminarium udział wzięli przedstawiciele z 14 państw z regionu.



Gibraltar – małpi półwysep

Gibraltar to mały (6,5 km²) półwysep leżący na granicy Morza Śródziemnego i Oceanu Atlantyckiego, stanowiący terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii. Ze względu na swoją niewielką powierzchnię oraz dużą liczbę ludności jest jednym z najgęściej zaludnionych obszarów. Na jeden kilometr kwadratowy przypada aż 4 425 osób! Charakterystycznym elementem budowy geologicznej półwyspu jest wapienna Skała Gibraltarska. Oprócz oczywistych walorów widokowych ma ona jeszcze jeden ciekawy aspekt. Jest miejscem występowania makaków – małp będących dumą Gibraltaru.

Makaki gibraltarskie są jedynymi żyjącymi na wolności małpami w Europie

Makaki gibraltarskie są jedynymi żyjącymi na wolności małpami w Europie
Fot. Daniel Michalski

Makaki gibraltarskie (Macaca sylvanus) to towarzyscy i bardzo ciekawscy mieszkańcy Półwyspu Gibraltarskiego. Zamieszkują wspomnianą wcześniej, wysoką na 426 metrów Skałę Gibraltarską, gdzie tworzą niewielką i zarazem jedyną populację małp naczelnych na kontynencie europejskim. Obecnie ich liczbę szacuje się na około 160 osobników. Ci uroczy Brytyjczycy zamieszkują półwysep od wieków, jednak historia ich pochodzenia jest niejasna i z biegiem lat obrosła w legendy. Jedna z nich mówi o tym, iż w 1943 roku Winston Churchill wydał nakaz schwytania małp w Maroku i przywiezienia ich na Gibraltar, który podobno tak długo miał być terytorium brytyjskim, jak długo zamieszkiwały go makaki. Obecnie wyniki badań DNA wskazują, że małpy są potomkami dwóch niezależnych populacji pochodzących z Algierii i Maroka. Właśnie tam, na północy Afryki, występują naturalnie i podlegają ochronie gatunkowej.

Małpki stanowią ogromną atrakcję turystyczną Gibraltaru. Gdy nie śpią, większość czasu spędzają na zabawach lub wzajemnym czyszczeniu futra. A ponieważ są bardzo towarzyskie, więc często pozują też do zdjęć. Gibraltarczycy uważają jednak, że są złośliwe, zdarza się bowiem, że zapuszczając się zanadto do centrum, wyrządzają różne szkody. Choć na pierwszy rzut oka wydają się bardzo przyjazne, należy też pamiętać, że są to dzikie zwierzęta i zdenerwowane lub wystraszone mogą dotkliwie ugryźć!

W 1915 roku makaki zostały powierzone opiece armii. Żołnierze dbali o nie i regularnie dokarmiali. Obecnie pieczę nad nimi sprawuje rząd Gibraltaru, któremu pomaga w tym Gibraltarskie Towarzystwo Historii Naturalnej i Ornitologii. Małpy odżywiają się pokarmem dostępnym w naturze. Zajadają się głównie trawami, jagodami i owadami. Niekiedy jednak są dodatkowo dokarmiane przez pracowników rezerwatu. Obecnie liczebność makaków na Gibraltarze jest stała, dzięki dobrej opiece i ochronie. Stan naturalnej populacji afrykańskiej podlega za to silnym wahaniom. Ocenia się, że obecnie żyje tam od około 12 do 20 tysięcy osobników. Gatunek został wpisany do Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych. Mimo że polowania na makaki są surowo zabronione, zdarzają się przypadki kłusownictwa. Problem stanowi również niewyjaśniony brak przyrostu liczebności tych zwierząt.

Makaki są bardzo towarzyskie i ciekawskie

Makaki są bardzo towarzyskie i ciekawskie
Fot. Daniel Michalski

Choć bardzo medialne, makaki nie są jednak jedynymi zwierzętami na Gibraltarze. W Zatoce Gibraltarskiej można obserwować wiele gatunków waleni, w tym delfiny. Półwysep, ze względu na swoje geograficzne położenie pomiędzy Europą a Afryką, jest ważnym punktem na szlaku migracji ptasich. Wiele ptaków gnieździ się w zajmującym sześć hektarów Gibraltarskim Ogrodzie Botanicznym „Alameda”, założonym w 1816 roku przez brytyjskiego gubernatora Gibraltaru, generała George’a Dona, aby żołnierze mogli odpocząć po służbie na łonie natury. Do najpospolitszych gatunków zaliczyć można: dzwońce (Carduelis chloris), kulczyki (Serinus serinus), kapturki (Sylvia atricapilla), dudki (Upupa epops) oraz dzierzby rudogłowe (Lanius senator).

Dzika fauna reprezentowana jest również przez gady (w tym gekony murowe Tarentola mauritanica i połozy podkowiaste Coluber hippocrepis) oraz nietoperze (podkasańce Schreibersa Miniopterus schreibersii i molosy europejskie Tadarida teniotis). Zwierzęta te zamieszkują zakątki ogrodu porośnięte przez mieszankę rodzimych i sprowadzonych z innych obszarów gatunków roślin. Obecnie ich liczba szacowana jest na 1900 gatunków, podgatunków oraz odmian. Za specjalność ogrodu uznać można sukulenty obejmujące ponad tysiąc okazów. Na szczególną uwagę zasługuje dracena smocza (Dracaena draco). W naturze jest to roślina bardzo rzadka, o małym zasięgu występowania. Swój ciekawy wygląd zawdzięcza zwartej koronie, kształtem przypominającej parasol.

Zadaniem ogrodu botanicznego na Gibraltarze, jak i każdego innego, jest nie tylko prezentowanie rzadkich oraz egzotycznych gatunków roślin. Obecnie ogrody stanowią swoiste refugia dla zagrożonych gatunków, centra bioróżnorodności, a pracownicy jednostek angażują się w działania ochroniarskie. Nie bez znaczenia jest także ich rola naukowa.

Warto odwiedzić ten wyjątkowy półwysep nie tylko ze względu na jego małpich mieszkańców.

Monika Gawałek
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Instytut Zoologii
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

Nurkowanie z niedźwiedziem polarnym

Trudno w to uwierzyć, ale pierwszy kontakt z niedźwiedziem polarnym miałem w wieku pięciu lat, kiedy zalany łzami i krzycząc wniebogłosy, pozowałem do zdjęcia z dużym białym stworem na jednej z zakopiańskich ulic. Mimo że obok mnie stał tylko przebieraniec, a wokół przewijały się tłumy ludzi, byłem przerażony. Zwierz niechybnie miał mnie pożreć... Nawet uśmiechnięta mama, która trzymała mnie wtedy na rękach, nie była w stanie tego zmienić. Choć nie pamiętam tej chwili, to historyczna fotografia nie pozostawia wątpliwości, że musiał to być dla mnie bardzo stresujący moment.

Bezpośrednie spotkanie fotografa i niedźwiedzia polarnego w wodzie

Bezpośrednie spotkanie fotografa i niedźwiedzia polarnego w wodzie

Przez wiele lat, oglądając rodzinny album, nawet nie przypuszczałem, że to przypadkowe spotkanie może mieć swój ciąg dalszy i to tak pasjonujący. Kiedy po 30 latach wyjeżdżałem na Arktykę, aby tam, w poszukiwaniu materiału do książki, fotografować niedźwiedzie polarne, po traumie z dzieciństwa nie było już śladu. Jej miejsce zajęła silna chęć poznania, odkłamywania mitów, niekorzystnych stereotypów i oczywiście sfotografowania niedźwiedzia polarnego pod wodą.

Za cel swojej podróży wybrałem północną Kanadę – miejsce, w którym żyje największa populacja niedźwiedzi polarnych na ziemi. Kraj o bardzo dobrej infrastrukturze logistycznej, umożliwiającej dość sprawne dotarcie do najdalej na północ położonych obszarów. Tereny te zamieszkiwane są przez Innuitów (znanych w Polsce pod nazwą Eskimosi), rdzenny lud Arktyki kojarzący się każdemu dziecku z igloo, śniegiem i zaprzęgami sań ciągnionymi przez psy. Niestety, po tych charakterystycznych atrybutach życia w krainie lodu i śniegu pozostało tylko wspomnienie. Wielowiekową tradycję zastąpiła cywilizacja zachodnia, a kultura Innuitów coraz częściej wykorzystywana jest jako znak towarowy przyciągający turystów, coraz rzadziej jako fundament ich tożsamości. Zmiana stylu życia, paradoksalnie, może jednak sprzyjać ochronie populacji niedźwiedzi polarnych. Coraz większe uzależnienie gospodarcze od turystyki sprawia, że ludzie zaczynają dostrzegać, iż żywy niedźwiedź może być atrakcją tego regionu.

Niezadowolony z bliskiego spotkania niedźwiedź, uciekając przed fotografem, dotarł do dryfującej w okolicy góry lodowej

Niezadowolony z bliskiego spotkania niedźwiedź, uciekając przed fotografem, dotarł do dryfującej w okolicy góry lodowej

Fotografowanie niedźwiedzi polarnych to wymagające zajęcie, ale robienie tego w wodzie, to coś bardzo wyjątkowego. Kiedy czasami opowiadam o swoich spotkaniach z tymi zwierzętami, zwykle w oczach rozmówcy pojawia się przerażenie lub politowanie. Bo przecież nikt normalny takich rzeczy nie robi! To bardzo ciekawe, jak niedźwiedź polarny postrzegany jest przez ludzi. Chociaż bardzo chętnie kupujemy misie maskotki i darzymy je dużą sympatią, to w prawdziwym niedźwiedziu widzimy zwykle tylko potężnego, wielce niebezpiecznego i krwiożerczego zwierza, z którym spotkanie twarzą w twarz musi się skończyć tragedią. Jadąc na Arktykę, byłem przekonany, że wiele z powielanych powszechnie stereotypów ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, chciałem jednak doświadczyć tego osobiście.

Niedźwiedź polarny to duży i silny ssak mogący jednym uderzeniem łapy ogłuszyć fokę. Rozpowszechnione w Internecie filmy pokazujące takie zachowania mogą budzić przerażenie, ale nie należy wyciągać z nich zbyt daleko idących wniosków. Otóż, jak każde dzikie zwierzę, także niedźwiedź musi zdobyć pożywienie, w przeciwnym razie zginie. Czy na tej podstawie możemy wyciągać wnioski, że jest zły? Bez wątpienia niedźwiedź polarny jest drapieżnikiem i włożenie mu ręki do paszczy musi się zakończyć krwawo. Jednak niedźwiedzie nie żywią się ludźmi i unikają konfrontacji z człowiekiem. Dzikie zwierzę wyczuwa naszą obecność dużo wcześniej, niż jesteśmy w stanie je zobaczyć, i woli nam zejść z drogi. W przyrodzie najważniejsze jest zachowanie energii, co ma istotne znaczenie w tak trudnym terenie jak arktyczny. Nie ma sensu marnować sił na nieracjonalne zachowania. Oczywiście zdarzają się wypadki, ale wynika to raczej z ingerencji człowieka w środowisko niedźwiedzi, a nie na odwrót, nawet, jeśli na pozór wydaje się inaczej.

Zaniepokojony pojawienień się człowieka, niedźwiedź z uwagą obserwuje okolicę

Zaniepokojony pojawienień się człowieka, niedźwiedź z uwagą obserwuje okolicę

Zlokalizowanie niedźwiedzia na lądzie na tak dużym obszarze wymaga sporych umiejętności. To trochę jak szukanie igły w stogu siana i bez doświadczonego przewodnika trudno marzyć o sukcesie. Wyczuwając niebezpieczeństwo, niedźwiedź bardzo szybko znika za pobliskimi szczytami gór. Zdarza się jednak, że jeśli podejdzie się do niego pod wiatr, to zupełnie nie reaguje na obecność ludzi i pozwala się fotografować nawet z odległości kilku metrów. Poza tym zrelaksowane i najedzone niedźwiedzie potrafią pozować jak prawdziwi modele, robiąc przy tym niesamowite miny.

W warunkach lądowych niedźwiedź polarny jest absolutnym dominantem i nie ma sobie równych. Choć unika bezpośredniej konfrontacji, to poza wszechobecną na Arktyce bronią palną, bez trudu mógłby sprostać każdemu przeciwnikowi. W wodzie wygląda to inaczej. Mimo że jest świetnym pływakiem i może pokonywać duże odległości wpław, nie jest to jego naturalne środowisko. Woda neutralizuje siłę niedźwiedzia i ta sama łapa bez stałego punktu podparcia ma już zupełnie inną moc niż na lądzie. Ponadto, chociaż pływa szybko, nie jest w stanie dogonić foki czy białuchy, zatem polowanie w wodzie raczej nie ma sensu. Niedźwiedź wykorzystuje wodę głównie jako jedyną dostępną drogę tranzytową na inne wyspy, ale także jako czynnik chłodzący ciało.

Niedźwiedź polarny widziany oczami nurka

Niedźwiedź polarny widziany oczami nurka

Przed wyjazdem na Arktykę nawet nie przypuszczałem, jak trudne może być zrobienie niedźwiedziowi zdjęcia pod wodą. Było to jedno z bardziej ekstremalnych doświadczeń w moim życiu. Wytropienie misia w wodzie, zbliżenie się do niego łodzią, wejście do wody i zrobienie zdjęcia, to prawie niemożliwe zadanie. Po godzinach poszukiwań, kiedy cudem udawało się wypatrzyć niedźwiedzia w wodzie, ten na nasz widok natychmiast zmieniał kierunek i uciekał ku najbliżej położonemu lądowi. Ponieważ nie sposób dogonić misia wpław, więc musieliśmy jak najszybciej podpłynąć do niego łodzią, a następnie tak szybko jak to możliwe, wykonać podwodne zadanie. Całą tę operację musieliśmy kilkukrotnie powtarzać. Po wielu karkołomnych próbach i w konsekwencji także uszkodzeniu sprzętu fotograficznego udało mi się zrobić kilka podwodnych zdjęć. Nie są to może te wyśnione kompozycje, ale mają wyjątkową wartość ze względu na okoliczności, w których powstawały, i na to, że są jednymi z nielicznych fotografii podwodnych niedźwiedzi polarnych na świecie.

Fotografowałem te zwierzęta na lądzie i w wodzie i muszę przyznać, że ani razu nie doświadczyłem agresji z ich strony. Co więcej, unikały mnie, a w bezpośrednim kontakcie z dużą cierpliwością pozowały do zdjęć lub decydowały się na odwrót. Mimo swej niekwestionowanej siły, traktowane z szacunkiem i właściwym respektem, były bardzo przyjazne. Niestety zmiany klimatyczne wystawiają niedźwiedzie polarne na dużą próbę. Okresy letnie w Arktyce pod względem pogody przypominają coraz częściej Europę Środkową. Lody zupełnie znikają, a sanie są zastępowane przez łodzie. Żyjące tam zwierzęta muszą się przystosować do tych zmieniających się warunków. Miejmy nadzieję, że niedźwiedzie polarne przetrwają i nadal będziemy mogli podziwiać ich siłę i piękno.

Tekst i zdjęcia: Bartosz Stróżyński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.fimufo.com

Wybór numeru

Aktualny numer: 2/2023