Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”
 


Szczęśliwy dom, w którym nietoperze są

Pewnego wakacyjnego przedpołudnia zatelefonowano do nas z „Salamandry”: „Czy chcecie wziąć udział w lokalizowaniu letnich kolonii nietoperzy?” - Też pytanie! Następnego dnia o ósmej rano ja i mój brat Radek byliśmy w umówionym miejscu z latarkami i aparatem fotograficznym. Wraz z Andrzejem Gawlakiem - znawcą nocnych zwierzątek - pojechaliśmy na północ. Terenem naszych poszukiwań były okolice Wałcza i Trzcianki, gdzie po II Wojnie Światowej osiedlili się głównie repatrianci zza Bugu i Niemna.

Niektóre nietoperze - jak np. ten borowiec wielki, zdecydowanie przypominają Gremliny

Niektóre nietoperze - jak np. ten borowiec wielki, zdecydowanie przypominają Gremliny
Fot. Tomasz Karpiński

Celem naszej wyprawy było odwiedzenie strychów, na których latem spotkać można jedyne aktywnie latające ssaki. Nie wszystkie odwiedzone poddasza były zamieszkane przez „rękoskrzydłe” (takie jest dosłowne tłumaczenie łacińskiej nazwy rządu nietoperzy - Chiroptera), a na niektórych napotkaliśmy jedynie specyficzne ślady po ich bytności - stosy guana.

„Nachodziliśmy” wiele domów, najczęściej leśniczówek. Jeździliśmy drogami, które nie są zaznaczone nawet na szczegółowych mapach (bum, bum, bum, hop! - i wszyscy mamy guzy). Czuliśmy się jak na safari jadąc przez las po wybojach, kałużach, błocie, mijając pnie drzew z odległości zaledwie kilku centymetrów. Penetrowaliśmy okolice Wielenia, Żelichowa, Lubicza, Dzierżążna, Biernantowa i Łubianki. Właściciele odwiedzanych przez nas budynków byli nadzwyczaj mili i starali się jak tylko mogli, aby ułatwić nam pracę. Przede wszystkim udostępniali nam drabiny, żebyśmy mogli wejść na strych. Bieda była dopiero wtedy, gdy drabiny nie było i jedynym sposobem na wdrapanie się na najwyższą kondygnację domu była... szafa.

Nietoperze najchętniej chowały się w miejscach ciemnych, cichych i trudnych do znalezienia przez intruzów. W zakamarkach widzieliśmy różne nocki (Myotis spp.), mroczki późne (Eptesicus serotinus), a maleńkie karliki (Pipistrellus sp.) udało się nam wytropić wciśnięte za okiennicę. W sumie widzieliśmy przedstawicieli aż pięciu gatunków tych nieszkodliwych, pożytecznych stworzeń.

Mieszkające w „nawiedzonych” przez nietoperze domostwach panie często narzekały na to nieprzewidziane sąsiedztwo. Mówiły, że po nocach słychać tajemnicze chrobotania i piski, a czasami rano można spotkać zabłąkanego stwora wiszącego w pokoju na suficie. Andrzej cierpliwie dementował legendy o wplątywaniu się nietoperzy we włosy i przekonywał, że obecność takich „dzikich lokatorów” wpływa np. na zmniejszenie się w okolicy liczby natrętnych komarów. Zawsze też pamiętał, aby pochwalić dom, w którym przebywają nietoperze. Wyjaśniał, że obecność sporej liczby zdrowych nietoperzy na strychu świadczy, że przy jego konstrukcji lub zabezpieczaniu nie użyto szkodliwych substancji chemicznych. Ponieważ przy prawie wszystkich domach były ogródki, gospodynie z wielkim zainteresowaniem wysłuchiwały informacji, że nietoperzowe guano jest doskonałym nawozem naturalnym.

O zmroku musieliśmy przerwać poszukiwania, gdyż nietoperze opuszczały już swoje kryjówki udając się na łowy. Po całym dniu pracy i tak mieliśmy notatniki pełne wyników, a głowy pełne wrażeń.

Gosia Ostrowska oraz jej przekochany i nieskończenie dociekliwy brat - Radek

Od Redakcji

Gosia i Radek Ostrowscy uczestniczyli jako wolontariusze w projekcie wstępnej inwentaryzacji letnich kryjówek nietoperzy na terenie Wielkopolski i Pomorza Zachodniego.










Wybór numeru


Uwaga. To jest artykuł archiwalny. Przedstawione w nim informacje odpowiadają sytuacji, stanowi wiedzy i przepisom obowiązującym w chwili oddawania go do druku. Obecnie mogą one być nieaktualne.